Kocham rodzinę, bo dała mi życie, ciągle czuję jego smak i mam apetyt na więcej.
Ona jako pierwsza powiedziała mi, że nie tylko mogę, ale powinienem istnieć.
Kocham rodzinę, bo pokazała mi ludzi prawdziwych, a nie zmyślonych,
ze wszystkim, co w nich jest, z każdym rodzajem dobra i zła.
Kocham rodzinę, bo nadała kierunek mojemu myśleniu tak bardzo,
że nawet kiedy błądzę, wiem, co należy robić, by się nie zatracić.
Kocham rodzinę, bo zobaczyłem, że wartości ze sobą konkurują i muszę umieć wybierać.
Kocham rodzinę, bo nikt mi nie amputował niczego z mojej osobowości,
wszyscy mówili, że mogę i powinienem bardziej, więcej i lepiej.
Kocham rodzinę, bo usłyszałem zgodę, ale i sprzeciw,
dzięki temu wiem, że nie wszystko wolno.
Kocham rodzinę, bo pokazała mi, że talenty to nie wszystko.
Jeszcze potrzeba gigantycznej pracy, wytrwałości, a przede wszystkim pokory,
by nie poprzestać na tym, co otrzymałem w pierwotnej formie do Stwórcy.
Kocham rodzinę, bo mogę do niej wracać, kiedy tylko chcę.
Także wtedy, gdy jestem skrzywdzony, odarty, zraniony i z poczuciem winy.
Kocham rodzinę, bo sprawia, że nigdy nie czułem się opuszczony zupełnie i nie pogrążyłem się w bezsensownej samotności.
Kocham rodzinę, bo nie istnieje żadna proteza domowego stołu, ciepła, zwierzeń i akceptacji.
Kocham rodzinę, bo ona mnie kocha zwyczajnie i codziennie. To dlatego nie zwątpiłem jeszcze w ludzi.
Kocham rodzinę, bo mi dała więcej, niż mogę odwzajemnić.
Kocham rodzinę, bo ukochał ją Bóg, zanim ktokolwiek zaczął ją zmieniać, poprawiać i niszczyć.
Kocham rodzinę, bo ona przetrwa w świecie wszelkich zmienności.
Kocham rodzinę, bo kochając ją, kocham wszystkich, którzy odkryli, że jest ona ich powołaniem i bardzo często - szczęściem.
Kocham rodzinę, bo tylko kochając, spłacam dług wdzięczności, choć pozostanę na zawsze dłużnikiem.
Kocham rodzinę, bo przez nią przyszedł do mnie Jezus Chrystus.